Dzieło autorstwa Elizy Orzeszkowej. Eliza Orzeszkowa była zarówno jednym z pierwszych teoretyków pozytywizmu w Polsce, jak i najwybitniejszym twórcą tego okresu. Jej dzieciństwo przypadło na schyłek romantyzmu i w tym duchu została wychowana przez matkę. Jej nazwisko pojawiło się pośród kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla W 1904 roku. W wewnętrznych dokumentach komitetu nagrody występowała często jako Elisę Orzeszko. Jej kandydaturę zgłosił Aleksander Brückner, ówczesny profesor uniwersytetu berlińskiego. Kandydatura uzyskała poparcie Alfreda Jensena, który w opracowaniach na temat jej twórczości stawiał ją pod niektórymi względami nawet wyżej od Henryka Sienkiewicza. W 1909 r. Eliza ponownie była kandydatką do nagrody Nobla ale Szwedzi przeforsowali nagrodę dla swej rodaczki Selmy Lagerlöf.
Fragment: Na sprzęcie, w pobliżu stołu umieszczonym, siedziała kobieta z twarzą młodą, ale znużoną, i pięknymi, lecz przygasłymi oczyma, wpatrywała się w ruch szczególny, który od kilku minut wykonywały płatki białego kwiatu. Był to ruch zaciekawiający, bo zdawał się pochodzić, nie z zewnątrz, lecz z wewnątrz rośliny, z jakiejś własnej woli jej, czy niemocy — smutku, czy znękania, słowem, z jej własnej, zwykle utajonej duszy! Odkąd lekka zrazu szarość zmroku poczęła mącić światło dzienne, płatki kwiatu, jakby niewidzialnymi palcami podnoszone, bardzo z wolna, zaledwie dostrzegalnie, zaczęły podnosić się, przybliżać ku sobie, zasłaniać sobą pęk żółtych pylników, aż, zetknąwszy się brzegami, utworzyły z korony, szeroko przedtem otwartej, pąk ściśle zamknięty. W tym, zwolna dokonywanym, poruszeniu objawiać się zdawała chęć zamknięcia wzroku na świat, niemożność czuwania w ciemności.
Fragment: Na sprzęcie, w pobliżu stołu umieszczonym, siedziała kobieta z twarzą młodą, ale znużoną, i pięknymi, lecz przygasłymi oczyma, wpatrywała się w ruch szczególny, który od kilku minut wykonywały płatki białego kwiatu. Był to ruch zaciekawiający, bo zdawał się pochodzić, nie z zewnątrz, lecz z wewnątrz rośliny, z jakiejś własnej woli jej, czy niemocy — smutku, czy znękania, słowem, z jej własnej, zwykle utajonej duszy! Odkąd lekka zrazu szarość zmroku poczęła mącić światło dzienne, płatki kwiatu, jakby niewidzialnymi palcami podnoszone, bardzo z wolna, zaledwie dostrzegalnie, zaczęły podnosić się, przybliżać ku sobie, zasłaniać sobą pęk żółtych pylników, aż, zetknąwszy się brzegami, utworzyły z korony, szeroko przedtem otwartej, pąk ściśle zamknięty. W tym, zwolna dokonywanym, poruszeniu objawiać się zdawała chęć zamknięcia wzroku na świat, niemożność czuwania w ciemności.