Koniec wędrówki wciąż jeszcze odległy, początku również nie widać, z ostrych konturów wyłania się zgiełk. Jakieś pudełko, szafa pełna ubrań ", "bezwzględny bucik ". To boli. Coś się skończyło. Coś osiadło na planecie. Niczym odbicie, nacięcie, zaginiony ślad na ciepłej ziemi. Julia tropi , podpatruje stracone. Julia wychodzi i długo nie wraca. Julia wie, że "księżyc przejeżdża po twarzy i zostawia ślady gąsienic " i że "niedźwiedzie chodzą pod oknem w kurtkach ". Ale świat już nigdy nie zostanie przewinięty do przodu, niczym film na taśmie VHS. Już nigdy nie będzie tak samo. Nie na darmo poetka na wstępie książki przywołuje to niepokojące zdanie z Laury Riding: dalej istniał świat ale nie był taki jak kiedyś... "