Czwarty, najnowszy tom poetki, w którym kosmos, śmierć, pisanie i codzienność wydają się być równie odległe, a może równie bliskie. Julii Fiedorczuk udało się połączyć tematy z zupełnie różnych rejestrów, bez uciekania w ironię czy patos. To wiersze spokojne i czyste. Niebazujące na uderzających frazach (choć nie można odmówić siły choćby wersowi "lekko mieszkamy na wydechu świata"), ale budujące obrazy, opowiadające historie. Teksty zakorzenione tu i teraz, które jednak nie dają się zwieść jedynie urokowi teraźniejszości.