Wspomnienia Jadwigi Skirmunttówny, najbliższej przyjaciółki Marii Rodziewiczówny. Panie mieszkały razem 25 lat. Jadwiga towarzyszyła pisarce podczas wojen i pokoju, zarówno w Warszawie, jak i w Hruszowej. Była z nią aż do chwili śmierci.
„Przeżyłam z nią, pod jej dachem, 25 ostatnich lat jej życia i na wezwanie wielu osób chciałabym je opowiedzieć bardzo prosto, jak proste i jasne było to nasze życie pod kochanym hruszowskim dachem. (…) Czasy jej dzieciństwa i młodości zrobiły ją taką, jaką pozostała do końca, wytworzyły ten piękny typ kobiety kresowej, która poza wybitnym talentem autorskim umiała pełnić wysoko pojęte obowiązki obywatelki kraju i właścicielki rozległego majątku, którego była prawdziwą matką i panią. (…)
Opowiadała mi, że gdy otrzymała zawiadomienie „Kuriera Warszawskiego” o przyznaniu jej pierwszej nagrody, pojechała do Warszawy i zjawiła się w redakcji „Kuriera” nieznana tam osobiście nikomu, z wielką nieśmiałością usiadła i przez dosyć długi czas nikt na nią nie zwracał uwagi. Nareszcie któryś z pracujących tam sekretarzy redakcji zapytał ją obojętnie, czego sobie życzy i kiedy mu powiedziała, że jest Marią Rodziewiczówną i przyszła w sprawie nagrody za „Dewajtisa”, sekretarz się porwał i wpadł do biura redaktora, który zaraz przyszedł i najuprzejmiej ją do swego gabinetu zaprosił. Nagrodę 500 rubli, co było na owe czasy pokaźną sumą, zaraz jej wypłacono.”