Pani K to książka, po której przeczytaniu trudno zebrać myśli. Literatura piękna charakteryzuje się tym, że ma pozostawiać wyrwę w sercu, zmusić do przemyśleń, zmienić coś w człowieku. Marta Knopik bawi się czytelnikiem jak marionetką, usypiając jego czujność w leniwym dryfowaniu między jawą a snem. To wielka sztuka pisać tak emocjonalnie, aby mieć realny wpływ na czytelnika. Jestem ciekawa, kim dla Ciebie będzie Pani K.
„Nie ma końca, jest tylko powolne przesuwanie się po okręgu, z ciemności w jasność, z jasności w ciemność, z rozpaczy w ukojenie, z ukojenia w rozpacz, z rozkwitania w usychanie, z usychania w rozkwit.”
Pani K
Kobieta codziennie budzi się o trzeciej trzydzieści. Mieszka razem z panem K w wieżowcu i jak inni mieszkańcy nie może opuszczać mieszkania. Ich dzień jest uzależniony od zleceń, o których nie mogą ze sobą rozmawiać, oraz dostaw żywności. Zakazy i nakazy są dla dobra społeczeństwa. Świat pozostaje zamknięty do czterech ścian. Nie można się ze sobą spotykać, nie można wypowiedzieć kilku słów do obcego człowieka. Świat skurczył się do malutkiego mieszkania i choć jest telewizor, to w nim pojawiają się kolejne niebezpieczeństwa. Kto wie, czy to prawda, czy propaganda? Nagle stajemy się świadkami zmian, jakie zachodzą w człowieku, gdy ograniczy mu się wolność. Pani K nie rozumie nowej rzeczywistości, odstawia leki i na nowo stara się zdefiniować sens życia, odkryć, co jest prawdą, a co kłamstwem. Czy mieszkanie, które nagle stało się całym światem, a jednocześnie więzieniem, wciąż możemy nazwać domem? Jak zmieni się relacja w małżeństwie, gdy nagle jedynymi partnerami do rozmowy będą tylko oni? Dlaczego wolność państwa K została ograniczona? W głowie czytelnika kotłują się pytania, ale czuje się jedno: olbrzymi niepokój.
„Byłam jak zbiegły więzień, który uciekł przed harmonogramem zakładu. Nagle dostał do dyspozycji nieskończoną rzekę czasu i oto może unosić się beztrosko w jej leniwym nurcie, nie bojąc się, że ktoś go wyciągnie za kołnierz.”
Dryfując między jawą a snem
Klaustrofobiczna opowieść zamyka i czytelnika w czterech ścianach. Dusząca atmosfera zaciska się na szyi jak pętla, odkrywając powoli kolejne sekrety. Marta Knopik stawia czytelnika w niekomfortowej sytuacji, bo zaczyna zadawać sobie pytania, które nie są wygodne. Kim jestem? Czy jestem szczęśliwy? Czy potrafię stawiać granice, kiedy się mi coś nie podoba? Pani K dryfuje między jawą a snem, przenikają się obrazy, które wywołują różne emocje. Sami powoli zaczynamy się czuć jak w jakieś marze sennej, dostrzegając zagmatwane ścieżki umysłu. Rozpoczynamy podróż do wnętrza pamięci, rzeczywistość przenika się ze wspomnieniami i snami, które wydają się wręcz prześladować panią K.
„Przez moment mam jeszcze w sobie tę odrobinę światła, która wniknęła w ciągu tych kilku słonecznych godzin, ale potem i we mnie zalega mrok, a im dłużej siedzimy w brzuchu ciemności, tym więcej mam czarnych myśli.”
Wolność w klaustrofobicznym śnie
Tę powieść powinno się przeczytać kilka razy, a za każdym kolejnym wysnuwać nowe wnioski. Każdy ją inaczej zrozumie, biorąc dla siebie to, co najważniejsze. To nie jest historia jednoznaczna, którą z satysfakcją zamkniesz i o niej zapomnisz. Pani K będzie wracać do Ciebie w snach, pytając, czy już zrozumiałeś jej zachowanie, drogi Czytelniku. To niezwykła uczta literacka, Marta Knopik nie boi się eksperymentować z formami, językiem, strukturą powieści. Można i powiedzieć, że Pani K to lustro, a zobaczysz w jego odbiciu to, czego najbardziej się boisz. Zabrania wolności słowa, opinii, uwięzienia w czterech ścianach, samotności, miłość w nie-miłości, pustych relacji? Będziesz odkrywać tę powieść z dnia na dzień, godzina po godzinie, pani K cały czas dojrzewa w głowie czytelnika, a kotłujące myśli nie pozwalają spokojnie zasnąć. Pani K rozkwita jak róża, powoli pokazując swój tajemniczy, piękny i kuszący środek, ale gdy tylko zbliżysz się do prawdy, poczujesz na skórze ostry kolec. Ta książka pozwoli nie tylko odkryć historię wielowymiarową, nieoczywistą, wyjątkową, ale przede wszystkim pokazać Ci prawdy, o których większość z nas boi się mówić. Na pewno wrócę do tej powieści, chciałabym ją na nowo odkryć, zobaczyć, jak zmieni się punkt widzenia, co jeszcze mogę dostrzec. Co przegapiłam? W jaką pułapkę złapała mnie pani K? Czytajcie, tą powieścią warto posmakować, zatracić się, wyciszyć w tej samotności, pozwolić się zamknąć w tej klaustrofobicznej, niepokojącej atmosferze.
„Tylko, która strona jest krainą czarów, a która zwyczajnym światem? Czy przedzieram się do zaczarowanego parku, czy raczej uciekam z zaklętej krainy jako współczesna inkarnacja Śpiącej Królewny dającej dyla z otoczonego drucianą siatką osiedla?”