Kryminały, thrillery… wywołują u nas osobliwe reakcje.
Opisy morderstw, zwłok, bestialstwa, wszystko to, dla nas, jest tylko historią, która wyziera ze stron książki. Ale czy prawdziwe życie nie wygląda podobnie? Przecież dramaty rozgrywają się dookoła nas.
Gdy sobie uświadomicie to, spotkanie z prokurator Hanną Osul staje się… namacalnie nieprzyjemne. Nie dlatego, że bohaterka Anny Kaczanowskiej była źle wykreowana, albo jej osoba irytowała czy… nie. Chodzi mi o to, co przeszła prokuratorka. O jej życie a poźniej o to, czym się zajmuje.
„Okaleczone” nie są obszerną książką. Ot, na dosłownie jeden wieczór. Bardzo lekko i przyjemnie się je czyta.
Podoba mi się pomysł i wykonanie, chociaż mam mieszane uczucia co do rozwiązania. Przyznaje, że przeczytałam, a później jeszcze raz, przesłuchałam całej książki (znając już zakończenie) i wciąż czegoś mi brakło.
Jako czytelnik chciałabym trochę więcej emocji. Fragmentów, które sprawiłyby, że byłoby mi szkoda ofiar i ich bliskich. Nawet tych brutalnych opisów.
Jestem wdzięczna, że autorka nie zbombardowała nas milionem informacji, nazwisk itd.
Była to bardzo dobra lektura na odpoczynek :).
Jeśli lubicie mocniejsze, książki, ale wciąż w miarę spokojne, to ta będzie dla was.
Myślę, że jest też w porządku dla kogoś, kto dopiero zaczyna z kryminałami/thrillerami ;).
Czekam na kolejne tomy :).