Sądziłam, że to jakieś nowe, ale opis brzmi tak bardzo znajomo, że musiałam mieć już to w ręku. Więc...? "Odważna i zakochana" to nic innego jak "Zakochana psotnica" w nowych szatkach.
https://nakanapie.pl/ksiazka/zakochana-psotnicaRomans, o którym nie mam najlepszego zdania - o czym za chwilę. Do tego niewymownie irytował mnie Dunford. Na dobrą sprawę, to on jest przyczyną całej mojej niechęci. W każdym bądź razie ma w niej spory udział. Drażnił mnie ten panek z Wielkiego Miasta, przekonany o własnej wyższości, narzucający wielkomiejskie obejście ludziom, którzy tego ani chcą, ani potrzebują. Bo w JEGO świecie przyjęte jest... Dupek. Albo to ze mnie wyłazi wojujący feminizm. Dzisiaj, na takie dictum facet zwyczajnie dostałby po mordzie, ale wówczas - cóż, miał wszelkie prawo.
Stąd wniosek: Dziewczyny, doceńcie zakres przysługujących nam swobód. Kiedyś było dużo, dużo gorzej. Abstrahując od gniewnej konkluzji, książka okazała się dla mnie nie do przejścia. Dopóki Dunford nie objął spadku - był całkiem do rzeczy. W momencie, gdy zaczął wprowadzać własne porządki - zrobiło się zupełnie do rzyci. Tam gdzie miało być przemyślnie - było żenująco i naiwnie, nad humorem sytuacji ogólnie lepiej spuścić zasłonę milczenia. Nie podobało mi się. Nie potrafiłam się przez książkę "przegryźć".
Nie szło mi i już. Fabuła, jak dla mnie, była zbyt męcząca i wyraźnie nierówna. Czytało się bardzo tak sobie. Porzuciłam...