Twarze bohaterów Mikołaja Grynberga, od lat fotografowane przez niego i składane w albumach, po raz pierwszy przemówiły. Językiem, który w nich tylko żyje i z nimi odejdzie. Mówią o żydowskim losie splątanym z polskością, uwięzionym we wspólnej – ale nie symetrycznie sprawiedliwej w cierpieniu – historii. Te historie nie zaginęły. Grynberg przed zaginięciem uratował kolejnych dwadzieścia pięć, bo tyle osób podzieliło się z nim swoimi wspomnieniami, od których nie potrafili się uwolnić przez 70 lat.