Dotychczas czytałam tylko „Grę” Sary Antczak i muszę przyznać, że całkiem nieźle się bawiłam. Sądząc po tym, że powieść ta zostanie zekranizowana, nie tylko ja miałam niezły fun.
„Obława” to czwarta książka autorki, która debiutowała „Liną”, a gdzieś pomiędzy pojawiła się „Kara”, które jakimś sposobem pominęłam, ale nic straconego, z całą pewnością nadrobię to niedopatrzenie.
W Słowackich Tatrach na trasie morderczego triathlonu zwanego Tatrzańskim Katem spotyka się grupa uczestników. Słowo 'morderczy' jest tutaj kluczowe, albowiem podczas wyścigu zaczynają ginąć kolejni zawodnicy, a walka o zwycięstwo zmienia się w walkę o przetrwanie.
Dynamika akcji jest tu tak duża, jak prędkość, z którą poruszają się uczestnicy wyścigu, momentami brakuje chwili na oddech. To totalne indywidua, które wiele w swym życiu przeszły. Dzięki pierwszoosobowej narracji z perspektywy kilkorga z nich będziemy mogli poznać ich naprawdę blisko, dowiemy się, co przywiodło ich do tego miejsca i zmusiło do podjęcia wyzwania. Przyjaźń, zazdrość, nienawiść, rywalizacja, ambicja, kłamstwa i sekrety.
Ten nieustanny pęd utrudnia nam poukładanie sobie w głowie napływających zewsząd informacji. Są one zaskakujące i wciąż kierują naszą uwagę w zupełnie nieoczekiwanych kierunkach. Jedno jest pewne, adrenaliny tu nie zabraknie.
Szalona, nieobliczalna, pełna tajemnic i niebezpieczeństwa — gotowi na „Obławę”?