Mimo niewielkich rozmiarów pamiętnik Murakamiego jest niebywale treściwy. I szczery.
Na niecałych dwustu stronach japoński pisarz pozwala zajrzeć czytelnikowi wgłąb siebie, swoich motywacji i uczuć.
Dowiadujemy się co czuje przed startami, jak jego podejście do sportu zmieniało się przez lata i co właściwie daje mu bieganie długich dystansów.
Murakami w posłowiu pisze, że “O czym mówię...”, nie jest autobiografią, ale czytając o czynności, która od tylu lat wypełnia mu tak dużą część życia, nie sposób nie ulec wrażeniu, że poznajemy go bardzo dobrze. Jest w tym pewna intymność, gdy opowiada o bólu i niepewności, o potrzebie założenia co rano adidasów i ruszenia w drogę, o coraz słabszych wynikach, które przychodzą z wiekiem pomimo wzmożonych wysiłków włożonych w treningi…
Czy książka zainteresuje “niebiegaczy”? Nie mam pojęcia. Fanów pisarza raczej tak, jeśli jednak ma być to pierwsza rzecz Japończyka, to odradzam, bo można się zrazić, a to już byłaby działanie na szkodę czytelnika.