Jestem dziennikarką. Cholernie dobrą dziennikarką. Piszę o sprawach ważnych, poruszających, mających znaczenie…
No, może nie zawsze. I niekoniecznie tym razem. Bo jak to w życiu bywa, liczy się kasa.
– Może napiszesz felieton o niedostępnych mężczyznach? Coś bardziej pozytywnego niż dotychczas? – zaleca moja redaktor naczelna.
Czuję gulę w gardle. Upijam łyk kawy, choć zamiast niej przydałaby mi się wódka z prozakiem.
– Nie łam się – pociesza. – Tak po prostu jest w tym biznesie. Wierzę, że w końcu się odbijesz. Musisz tylko zmienić tematykę, stworzyć coś lżejszego, coś dla szerszego grona odbiorców…
Mam ochotę zacząć walić głową w stolik. I nawet jeśli dostałabym od tego wstrząśnienia mózgu, to przynajmniej zakończyłabym tę żenującą sytuację z przytupem.
Ale mus to mus. Zbieram więc materiały o znanym himalaiście, który rozgrzeje czytelniczki. Po drodze pojawia się jednak mały problem. Ten problem to ja. Julka Kabat, trzydziestodwulatka szukająca wyzwań i drugiego dna w każdym temacie. I tak, zamiast popularnego hot wspinacza, decyduję się napisać o JJ-u zwanym szalonym Icemanem.
Jestem taka podekscytowana! Mam przeczucie, że to będzie hit!
A może jednak kit?
Bo JJ to dziwak. I co z tego, że na jego widok majtki mają ochotę opaść same? Jeremi Janson to szorstki, zdystansowany, tajemniczy mruk, który nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Ale ja się nie poddam, muszę poznać jego historię! Idę o zakład, że krążące o nim legendy to zaledwie czubek góry lodowej. Ja zaś zamierzam zdobyć tę górę, tak jak on planuje zdobyć swoją niezdobytą Czogori.
Pytanie tylko, czy oboje jesteśmy gotowi na tę wyprawę?