"Któż mógłby nie zadrżeć, rozpamiętując nieszczęścia, jakie może spowodować jeden nieopatrzny związek! Iluż niedoli uniknęłoby się, rozmyślając o tym więcej!"
Paskudne manipulacje, ale jak pięknie opisane!
Markiza de Merteuil i wicehrabia de Valmont to bardzo dobrana para. Ona wyrafinowana i znudzona życiem wyższych sfer, on zatwardziały uwodziciel bez serca. Urozmaiceniem ich życia są wszelkiego rodzaju intrygi towarzyskie. Celem podstępnego duetu zostaje młoda panna Cecylia de Volanges, dziewczyna wychowana w klasztorze, której jedyną winą jest to, że została narzeczoną mężczyzny, który wzgardził wdziękami markizy de Merteuil. Naiwna dziewczyna szybko poddaje się obcym wpływom, a w czasach kiedy reputacja panny była wszystkim, wystarczyło drobne potknięcie, by zrujnować sobie przyszłość.
Jak to mówią, strzeż mnie Boże od przyjaciół, bo z wrogami poradzę sobie sam. Cecylia de Volanges była produktem swoich czasów – naiwną panną trzymaną pod kloszem, która zatraciła instynkt samozachowawczy. Jej zbytnia ufność w uczciwość innych ludzi stała się przyczyną jej zguby. A Merteuil i Valmont? No cóż, wrednych i fałszywych kreatur nie wyprodukował XXI wiek. Trzeba im jednak przyznać - przynajmniej mieli jakiś charakter. Paskudny, owszem, ale na pewno nie można ich nazwać bezbarwnymi owieczkami w stadzie. Być tak wyrachowaną manipulatorką też trzeba umieć.
Rozczarowało mnie jednak zakończeni...