Lekki, pogodny PRL-owski kryminałek. Bez żadnego trupa, tryskającej krwi, wypadających flaków i żerujących na nieboszczykach robaków. Za to z interesującą zagadką, sympatycznymi bohaterami, odmalowanymi z dystansem i przymrużeniem oka. Główny bohater, siwowłosy adwokat, nazywany pieszczotliwie Mieciem, to stary lowelas, narcystyczny, lecz mający łeb nie od parady. I dobre serce, nie tylko dla pięknych i młodych rudowłosych kobiet. Świetna rozrywka retro.