To chyba jeden z najlepszych kryminałów Edigey’a. Intryga, jak z Agaty Christie. Do końca autor mylił tropy i nie domyśliłam się, co się stało z Krystyną. Jednak całą przyjemność czytania tej książki zepsuły mi liczne błędy: literówki, zniekształcanie wyrazów, pisanie „i” i „z” łącznie z wyrazami. Było ich tyle, że momentami nie mogłam zrozumieć, co czytam. Samo przytoczenie zniekształceń zajęło by mi ze 3 strony. To już czwarty e-book Jerzego Edigey’a z wydawnictwa Saga Egmont, który czytam. W każdym zdarzały się błędy, ale nigdy aż tyle! Sprawdziłam w stopce redakcyjnej: takiej pozycji jak „redakcja”, albo „korekta” nie ma. Jest za to informacja, że to duńskie wydawnictwo pomaga biednym dzieciom. Bardzo pięknie, tylko czemu kosztem korekty? Cieszę się, że część moich pieniędzy jest przeznaczonych na szczytny cel, jednak czuję się oszukana, bo kupiłam bubla. Z pewnością książka w dniu swojej premiery, w 1976 roku, w serii z jamnikiem „Czytelnika” w takiej formie nie mogła być wydana. Wtedy każda edycja, nawet takiego błahego kryminałka, miała redaktora. Ostatnio coraz więcej wydawnictw wypuszcza na rynek książki z błędami, nie zatrudnia redaktora, ani korektora. Smutne to, bo świadczy o braku szacunku dla czytelników. W tym e-booku jednak to jakieś kuriozum! Sama książka jest lekka i przyjemna, jak to u Edigey’a. Polecam ją miłośnikom kryminałów milicyjnych, natomiast ostrzegam przed e-bookami wydawnictwa Saga Egmont. Jakiś bot nie znający języka polskiego to pr...