"Mury" - to opowieść o kobiecie być może takiej jak ja, być może takiej jak ty, o kobiecie takiej, która złożyła swoją ufność i zawierzyła nie temu mężczyźnie. Autorka wspomina, że na kartach tej książki można odnaleźć pewną cząstkę życia jej mamy. Przerażające, że takie sytuacje, takie dramaty w ogóle mają miejsce.
Nie jest to zła książka. Mnie się podobała, przeczytałam ją w jeden dzień. Jest na wskroś amerykańska, na pewno kiedyś oglądaliście niejeden film w tym stylu. Przy czytaniu książki absolutnie mi to nie przeszkadzało choć scenariusz znajomy ;) Książkę czyta się z zaciekawieniem, akcja wciąga, nie wieje nudą, nie ma zbędnych opisów czy wtrąceń. Nie sądziłam nawet, że będę tak kibicować pewnemu skazańcowi z celi śmierci.
Kristy - nasza bohaterka pracuje w tzw "Murach" czyli w więzieniu. Nie jest to jej wymarzona praca ale daje jej utrzymanie, ubezpieczenie i stabilizację. Otaczające ją mury są dla niej niezbyt przyjemną codziennością ale wie, że póki co nie ma wyjścia. Sensem jej życia jest syn i schorowany ojciec, do których kobieta leci jak na skrzydłach po zakończonej pracy, choć ta pochłania lwią część jej czasu. Gdy poznaje Lance'a i gdy wychodzi za niego za mąż nagle dotąd tak znienawidzone mury więzienia stają się dla niej jedyną odskocznią, jedyną ucieczką, jedynym miejscem gdzie znękana kobieta może znaleźć odrobinę wytchnienia. Kristy otaczają teraz nowe mury, nowe więzienie: jej własny dom i jej własny mąż. A potem jej własne sumienie.
...