Klasyk. „Millenium” wyważyło skandynawskim kryminałom drzwi do domów czytelników na całym świecie. Bez bez trylogii Larssona nie byłoby również świetnych rodzimych serii kryminalnych jak tej Miłoszewskiego o Szackim, czy thrillerów – Szamałek o Julicie Wójcickiej* w ogóle można powiedzieć, że Larsson był dla powieści kryminalnej tym, czym Elvis dla muzyki – nowym początkiem, wręcz nowym gatunkiem, gdzie wątki obyczajowe i fachowa wiedza stawiane są niemal na równi intrygą.
Po niemal dwudziestu latach od wydania pierwszy tom larssonowej trylogii wciąż czyta się świetnie, lekko i z przyjemnością. Chociaż literacko powieść balansuje gdzieś między ujdzie a może być (z perełkami w stylu: „był dla niego pikusiem” czy „otwarła butelkę wina”), to intryga dobrze się broni, a społeczny wydźwięk niestety wciąż pozostaje aktualny. Jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki to przeczytajcie, bo warto.
*nie byłoby też przegadanych ramot Bondy..