Z przykrością muszę stwierdzić, że do tej pory o Turcji nie wiedziałam zbyt wiele. Ot tyle, ile można się dowiedzieć z doniesień mediów informacyjnych. "Merhaba" Witolda Szabłowskiego skusiła mnie więc obietnicą pokazania czegoś więcej, przybliżenia kultury tego wielowymiarowego kraju. I musicie uwierzyć mi na słowo - obietnica została spełniona z nawiązką!
Zacznę od tego, że Szabłowski posiada - coraz rzadszy w czasach, gdy każdy możne napisać i wydać książkę - wielki dar opowiadania. Jego opisy są plastyczne, okraszone nieraz nutą autoironii. Czasem, gdy autor chce - jest wesoło, czasem nostalgicznie. Zdarza się też, że sama się siebie pytałam "Czy to na prawdę może się dziać w cywilizowanym kraju w XXI wieku?".
Autor wziął na warsztat kraj pełen sprzeczności. Z jednej strony Turcja chce wstąpić do Unii Europejskiej, z drugiej są tam praktykowane tak barbarzyńskie zwyczaje jak honorowe zabójstwa kobiet. W zbiorze jest opisany cały wachlarz zjawisk, osób i zdarzeń. Możemy tu przeczytać o gościnności Turków, o handlu kobietami, o Ali Agcy, ale przede wszystkim o tureckiej rzeczywistości i codzienności.
Wartością dodaną całego zbioru jest też postawa Witolda Szabłowskiego - nie ocenia wprost tego o czym pisze (chyba, że coś jest jednoznacznie godne potępienia) - wierzy w inteligencję czytelnika, pozostawia to jego ocenie.
Nigdy do końca nie wierzę w "polecenia" umieszczane na okładkach. Jednak w pełni zgadzam się ze słowami Marcina Mell...