W tym tomie reportaży o Turcji pokazuje Szabłowski kraj przede wszystkim rozdarty. Z jednej strony mamy nowoczesny, tętniący życiem, pełen klubów i turystów Stambuł, z drugiej skrajnie konserwatywny wschód kraju, gdzie czas zatrzymał się w miejscu wieki temu. Z jednej strony Atatürk usiłował na siłę zeuropeizować Turcję, z drugiej obecny prezydent, Erdoğan, na potęgę islamizuje kraj i oddala go od demokracji i Europy. Z tym że wielu Turków ma poczucie, że sama Europa się od nich odwróciła, mówi jeden z rozmówców autora: „Mój kraj za wszelką cenę chce być zachodni i nowoczesny. Zrobilibyśmy wszystko, żeby się wam przypodobać. Pół wieku temu wysłaliśmy wojska do Korei, żeby Amerykanie się z nami liczyli. Co dostaliśmy w zamian? Nic! Nawet wiz nam nie znieśli. Ubieramy się w dżinsy, robimy filmy na wzór waszych. A wy ciągle przyjeżdżacie i kręcicie nosami.”
Znajdujemy w książce reportaże wstrząsające. Mamy historię wdowy po oficerze, puczyście z 2016 r., którą nieoficjalnie poinformowano, że mąż nie żyje, ale nie wie, jak i kiedy zginął, nie wie też gdzie jest pochowany, po prostu był człowiek i nie ma człowieka.
Opowiada Szabłowski o kobietach, które własny mąż czy brat sprzedał legalnie do burdelu, bo prostytucja w tym kraju jest legalna. W ogóle los kobiet na wschodzie kraju jest okropny, traktowane są jak niewolnice, mogą być bezkarnie molestowane w dzieciństwie, potem bite, a nawet zabijane: „Każdego roku na wschodzie Turcji zabijanych jest kilkadziesiąt młodych dziewczyn. Kolejne giną w nieznanych lub dziwnych okolicznościach. To ofiary honorowych zabójstw, tradycji, która każe krewnym zabijać kobiety, gdy splamią honor rodziny.”
Mamy też historie pozytywne, na przykład o wielkiej gościnności Turków. W ogóle mam wrażenie, że Szabłowski jest zafascynowany tym krajem. Co ciekawe, najmniej interesujący jest tytułowy reportaż, opowiadający o Ali Agcy, zamachowcu, który strzelał do papieża.
Książkę można też potraktować jako przewodnik, radzi np. Szabłowski, które dzielnice Stambułu i regiony kraju są warte odwiedzenia. Jest też autentycznie zafascynowany tamtejszą kuchnią: „Turecka kuchnia to lata mieszania się najróżniejszych wpływów: arabskich, azjatyckich, europejskich, afrykańskich, żydowskich, ormiańskich, kurdyjskich, greckich, a nawet słowiańskich. Efekt jest piorunujący. Nad Bosforem spróbujecie jednych z najlepszych dań, jakie w życiu jedliście i które na długo zostaną w waszej pamięci. I nie będzie to zawinięty w bułę döner kebab, bo ten jest dużo bardziej popularny w Berlinie czy w Warszawie; w Turcji wcale niełatwo go znaleźć. A mezze – czyli wybitne tureckie przystawki, będą na tej liście bardzo wysoko. W moim wypadku – najwyżej. Warto choć raz iść do restauracji i, kiedy zapytają o mezze, zamówić wszystkie.” Mniam, mniam...
Słuchałem audiobooka w jak zwykle świetnej interpretacji Andrzeja Ferenca. Warto też sięgnąć do ebooka, gdzie jest trochę zdjęć, niestety niepodpisanych i niemających związku z opowiadanymi historiami.