Zadatek na thriller w obrębie chorób psychicznych jest rozchwytywany ostatnimi czasy niczym ciepłe bułeczki. Co książka to bohater, który epatuje zaburzeniami w obrębie psychiki. Z jednej strony cieszy to, że zagadnieniu, które zgodnie z prognozami WHO w tym roku ma dotykać już niemal co czwartego z nas - poświęca się nieco uwagi. Z drugiej jednak strony zauważam co rusz demonizowanie i skrajne przedstawianie poszczególnych chorób, co niekoniecznie może odnosić pozytywne skutki.
W okowach traumy i wynikłych z tego powodu konsekwencji również pani Marta umaczała pióro i przedstawia Lunę - młoda kobietę, która ma wieść spokojne życie u boku scenarzysty teatralnego po przejściach. Bernard jak przez mgłę wspomina wydarzenia z wypadku, którego ofiarą się stał. Zarówno związek z chorą kobietą, rodzinna tragedia sprzed lat, jak i praca, która nie będzie czekać na mężczyznę rzutują na bohaterów i ich najbliższe otoczenie.
W zamyśle thriller psychologiczny, lecz szczerze mówiąc mocno hmm... przegadany, bardziej psychologia z nutką thrillera i kryminalnej, bez wątpienia krwawej tajemnicy. Mnóstwo w moim odczuciu zbędnych informacji i opisów, które dłużą się w nieskończoność odciągając czytelnika od najistotniejszych wydarzeń, na których należałoby się skupić. Cała tajemnica tragicznego zdarzenia idzie w cień, ustępując miejsca raczej niepotrzebnym słowom i kwestiom.
Niewątpliwy plus to postawienie w roli jednego z głównych bohaterów kobiety obdarzon...