„ Ludzka psychika to nie pudełko z zabawkami, które mają rozweselić (…)
„ Lęki podskórne „ to thriller psychologiczny, który wyszedł spod pióra królowej kryminału Marty Zaborowskiej. Powieść nie jest debiutem autorki, ale dotychczas nie miałam okazji zetknąć się z jej książkami. Ta jest pierwsza i już od samego początku zachwyciła mnie stylem i niezwykłym klimatem.
Zaledwie zaczęłam czytać, dałam się wciągnąć w wyrafinowaną grę autorki, którą prowadzi z czytelnikiem. W sądzie toczy się sprawa. Nie wiadomo, kto nie żyje, a kto siedzi na ławie podejrzanych. Natomiast w mojej głowie zrodziło się pytanie, na które nie otrzymałam odpowiedzi, aż do samego zakończenia: czy zostało popełnione morderstwo czy ofiara sama odebrała sobie życie ? A potem atmosfera gęstnieje i pojawia się coraz więcej niewiadomych. W szpitalu budzi się Bernard Bielak, uznany scenarzysta teatralny, który w noc swoich czterdziestych urodzin uległ wypadkowi samochodowemu, z którego nie wiele pamięta. Po powrocie do domu pomimo podawanych leków i troskliwej opieki, jaką otacza go żona, stan jego zdrowia nie ulega poprawie, a wprost przeciwnie ciągle się pogarsza. W przebłyskach świadomości uzmysławia sobie, że w noc wypadku wydarzyła się jakaś straszna zbrodnia. Tylko, kto ją popełnił? On sam, jego żona czy może jeszcze ktoś inny ?
Bernard i Luna są małżeństwem z niewielkim stażem, ale obarczonym przeszłością i tajemnicami. Bernard lubi bawić się w Boga, który nad wszystkim panuje, Luna natomiast od dzieciństwa choruje na borderline. Mieli stworzyć szczęśliwy związek i wspólnie uporać się z przeszłością, a zamiast tego pomiędzy nimi toczy się swoista gra psychologiczna. Osobowość z pogranicza Luny contra ciemna strona natury Bernarda. Ben różne dziwne zachowania żony tłumaczy chorobą, ale jego przyjaciel Igor, który nie darzy Luny sympatią ani zaufaniem, jest odmiennego zdania.
Udzieliła mi się atmosfera niedopowiedzeń, niepewności, snułam różne domysły, bo co chwila wychodzą nowe szokujące fakty i trudno było mi się połapać się w tej mrocznej układance. Cały czas zastanawiałam się, które z nich tak naprawdę jest oprawcą, a które ofiarą. Chociaż miałam swoje podejrzenia i tak nie udało mi się przewidzieć zakończenia.
Autorka ciągle zmienia miejsce akcji, co wymagało ode mnie maksymalnego skupienia, ale nie zmienia to jednak faktu, że powieść jest wciągająca i zaskakiwała mnie na każdym kroku. Chwilami jest ciekawie, mroczno, tajemniczo, a chwilami autorka wdaje się w mało istotne szczegóły, co można poczytać za maleńki minus, ale styl, lekkie pióro i piękny język to rekompensują, dzięki czemu książkę czyta się bardzo dobrze. Dużym atutem tej historii są perfekcyjnie i realistycznie wykreowanie postacie. Dotyczy to nie tylko głównych bohaterów dramatu Bernarda i Luny, ale także Igora , jego kochanka oraz byłej partnerki Bernarda, Ilony. Rewelacyjnie przedstawione skomplikowane relacje, pełne emocji, gdzie każde ma swoje tajemnice, każde ma jakiś ukryty cel.
Psychika ludzka to nieodkryte obszary. Czy w każdym z nas drzemią demony zła ? Jak daleko może posunąć się człowiek w uzyskaniu tego, na czym mu bardzo zależy ? Co lub kogo poświęcić? Czasem przeraża mnie bezkarność zła i brak zadośćuczynienia wyrządzonym krzywdom, brak poczucia sprawiedliwości. Polecam ten nieoczywisty thriller, w którym nie ma prostych odpowiedzi.
„Najstraszniejsze demony mieszkają w nas samych. Starajmy się ich nie zbudzić”.