Kto nie lubi rozsiąść się z dobrą powieścią w wygodnym fotelu? Do tego przykryć się kocem i obok mieć ulubiony kubek z gorącą herbatą. Sielankowy obraz, prawda?
Zawsze przed świętami szukam takich otulających powieści. Powieści, które wzruszą, chwycą za serce i po prostu dadzą dużo radości.
Liczyłam na to, że powieść „Ktoś mi bliski” taka będzie. A jak to rzeczywiście wypadło?
Fabuła jest ciekawa. Mamy tu dwie siostry, Zoję i Lenę, które razem prowadzą sklep „Fortuna Vintage”. Pewnego dnia do ich sklepu przychodzi mężczyzna z pudłem pełnym skarbów. Wśród nich siostry znajdują szmaragdowy medalion. Los chce, że nieoczekiwanie odnajduje się właścicielka naszyjnika, a wszystko to na tle przygotowań do świąt Bożego Narodzenia.
Naprawdę chciałam, żeby to była dobra powieść. Kolejny raz dałam szansę autorce. Jednak i tym razem coś mi zgrzytało. I już wiem co. Nie podoba mi się styl pisania autorki, to jak prowadzi narrację. Dialogi są zbyt oczywiste, postaci tworzone na jeden schemat, historia podobna do poprzedniej jej świątecznej książki. Książkę przeczytałam, bo mam w zwyczaju kończyć rozpoczęte tytuły. Jednak szkoda mi niewykorzystanego potencjału. Pomysł na fabułę jest naprawdę bardzo dobry i to jest chyba jedyna rzecz, która mi się w tej książce podobała.