Przeczytanie tej książki było dla mnie jakby wędrówką do roku czterdziestu lat wstecz. No dosłownie czułam się jakbym czytała książkę ,,U Pana Boga w ogródku " zmieszaną z ,,Kogel mogel", ,,Czterdziestolatkiem" i ,,Złotopolskimi" okraszonym dodatkami z Alka Rogozińskiego. Momentami nawet przypominałam sobie rodzinę, która już nie żyje i nachodziły mnie myśli o dawnej wolności. Bo to, że teraz jej nie ma już każdy chyba wie. Chodzi mi o to, że postacie są niby mądre, ale i beztroskie jak na tamte lata. Nawet jak ktoś tu komuś grozi i wypowiada wszelkie okropności, gdzie teraz człowiek szalał by ze strachu, oni potrafili odeprzeć atak zwykłą ignorancją. Nie każdy się bał nieprzyjaciela, mieli wysokie o sobie mniemanie oraz bezinteresowność. Jakby pieniądze nie miały dla nich znaczenia, bo to, co posiadali w zupełności im wystarczyło. Pomimo tego, że czasami działy się tutaj mordercze rzeczy, to jednak mniej zwracałam uwagi na przekaz, a bardziej na treść. To chyba pierwsza taka pozycja, która już od samego początku stała się dla mnie bliska i uświadomiła mi, że mój czas na ziemi mija każdego dnia. Jako dziecko wydawało mi się, że śmierć mnie nigdy nie dotknie, bo ja rosnę bardzo wolno. Teraz z perspektywy czasu widzę jak nasz mózg dojrzewa, jak moje dzieci rosną i jak ja niestety się starzeję. Nie wiem co ta książka ze mną zrobiła, ale przeniosła mnie na czas czytania do miejsc, których dawno nie odwiedzałam i ludzi, którzy żyją już tylko w mojej pamięci. Chociaż czasami m...