Biorąc tę książkę do rąk, nie miałam żadnych szczególnych oczekiwań, na nic się nie nastawiałam. No, może na jedno, myślałam, że będzie to historia milionera, ale jakoś nie łączyłam tego z romansem mafijnym. Mafia zdecydowanie mi się ostatnio przejadła, bo naprawdę jest tego coraz więcej i więcej, a treściowo niestety zazwyczaj nic nowego. A jak to jest z tym Midasem? Kurcze, szczerze mówiąc, po przeczytaniu nadal jakoś nie siedzi mi w głowie "mafia" względem tego tytułu. Ok, był tam wspomniany jakiś syn mafioza. Poza tym, gangsterka, źli ludzie, krew, zabójstwa, bo tak, jeszcze więcej złych ludzi, niebezpieczeństwo. Był taki mroczny, brudny świat. Ale nie wysrywało tą mafią z każdego kąta. Król Midas, to po prostu Król Midas i o.
Całkiem szczerze, chociaż taki ogólny zarys historii nie wyróżniał się chyba za bardzo na tle innych książek, które zostały napisane, on i ona, dwa różne światy, on bogaty, ona biedna, on czyste zło, ona, no dobra, święta nie była, chociaż w porównaniu do Leonardo... ;) to ta książka mi się podobała! Autorka wciągnęła mnie w ten świat i naprawdę dobrze mi się to czytało. Sporo zwrotów akcji, Viktor, którego uwielbiałam, Steven, którego nie ogarniałam, bo, no tak, śmiesznie to zabrzmi jak napiszę, że był w nim dziwny mrok, skoro oni wszyscy go w sobie mieli. Ale nie ufałam mu! To chyba dobrze świadczy o autorce, skoro wyczuwa się w człowieku coś dziwnego, chociaż to tylko historia zapisana na kartkach.
Tak jak wspomniałam, ja jestem na t...