Okej, przyznaję, że książka jest dobra. Ale nie na tyle, bym wydała na nią cztery dychy.
Co prawda z początku (może i nadal) nie widzę sensu w szukaniu Króla Kruków, a powód chłopaków i naszej Blue by Walijczyka znaleźć uważam za powierzchowny, płytki. Ale to nic nie szkodzi, wydarzenia wypychają z umysłu aberrację pod tytułem 'po kiego go szukają?'. Póki przytrafiają im się fantazyjne przygody, niech se szukają Króla.
Plusem i zarazem minusem są opisy uczuć czy - jak to nazwałam - chwilowe zapychacze. Jak ta scena z martwą osą, gdzie Gansey chyba dwie kartki wpatruje się, jak trupek owada powoli stacza się w czeluść kosza i nie reaguje na słowa Ronana i... Nie wiem po co to, totalny zapchajdziura tekstu.
Postacie faktycznie są interesujące - przynajmniej chłopaki. Blue jest jakby zaprzeczeniem samej siebie i raz zdaje się być wyniosłą kwoką, a za drugim razem czytam o uniżonym kurczaku. O dziwo trochę czasu zajęło mi rozszyfrowanie i zapamiętanie, które to jej ciotki, która jej matka i do tej pory nie pamiętam, czy ma siostrę, czy nie ma, ale chyba nie ma. Whelka początkowo polubiłam, później znienawidziłam, a pod koniec jak zaczął tęsknić za Czernym... Ha ;)
Nie podoba mi się wybiórcze tłumaczenie nazw własnych, jak już to tłumaczcie wszystko, a nie raz to, raz tamto. to samo z dialogami, naćpane myślników jak liści na wietrze i chwilami nie wiem, czy to słowa wypowiedziane, domyślne czy co. I jeszcze kolejny zarzut jest taki, że chw...