"O śmiertelnych pokolenia!
Życie wasze, to cień cienia.
Bo któryż człowiek więcej tu szczęścia zażyje
Nad to, co w sennych rojeniach uwije,
Aby potem z biegiem zdarzeń
Po snu chwili runąć z marzeń".
Konflikt tragiczny, czyli jak bogowie potrafią zepsuć ludziom życie.
Lajos, ojciec Edypa, święty nie był. Przez jego niechlubny postępek, na rodzie Labdakidów ciążyła klątwa – wyrocznia przepowiedziała, że jego syn go zabije i ożeni się z własną matką. Wizja ta nie wydała się Lajosowi zachęcająca, więc kiedy urodził mu się zapowiadany syn, postanowił pozbyć się problemu i skazał potomka na śmierć. Wyroki boskie w Grecji miały jednak kilka prawnych kruczków – np. nie za bardzo dało się z nimi negocjować. Czego bohater by nie próbował i tak czekała go porażka. Biedny Edyp, biedna Jokasta. Lajosa mi jakoś nie żal, gdyby stary dziad trzymał chuć na wodzy, wszyscy żyliby długo i szczęśliwie. Chyba, że bogowie mieli po prostu taki plan na ród Labdakidów, wtedy nie.
Wspominam "Króla Edypa" jako jedną z przyjemniejszych lektur szkolnych. Krótka, o raczej oczywistej problematyce, przez co łatwa do przebrnięcia (najważniejsza zaleta dla licealistki na biol-chem-fizie, przykro mi jeżeli liczyliście na coś bardziej ambitnego). Po latach odbieram ją trochę inaczej, ortodoksyjne podejście Sofoklesa do boskich wyroków i sama idea konfliktu tragicznego, w którym bohater nie ma żadneg...