Lektura tej książki (najlepiej czytać ją bez przerwy) ma taki skutek, że po przeczytaniu ostatniej strony chciałoby się zacząć od początku. Nie tylko dlatego, że jest tak fascynująca, ale dlatego, że powoduje reakcje po przeczytaniu każdej stronicy. Najpierw są to reakcje gniewne, potem wyzwalające dyskusję z Autorem, a na końcu przyznające mu racje, bo On - wyczuwa się to - kocha swój Kościół. Kocha to, co stanowi jego istotę. Rozumie stawiane Kościołowi wymagania. Nie zamyka oczu na ludzkie słabości w Kościele, choć - tak jak czytelnik - wolałby, żeby tych słabości nie było.