Czytając "Klątwę" nie rozpoznawałam w treści Heather Graham. Owszem, to kolejny thriller romantyczny jej autorstwa, ale dla mnie powiało w nim nudą z każdego wątku. Niby coś się dzieje, bo przecież akcja posuwa się do przodu, ale trudno zaangażować się w te wydarzenia. Możliwe, iż tak się dzieje z powodu wprowadzenia wątku nadprzyrodzony, który nie jest specjalnie dopracowany. Na dobrą sprawę czytamy i zastanawiamy się, gdzie coś wyskoczy. Tym czymś są sny bohaterów przepowiadające przyszłe wypadki, sny, które ukazują zbrodnie, a pośrednio nawet przestępce. Nie ma jak odzew z zaświatów, gdzie zmarły wskazuje na swojego zabójcę.
Główny wątek spod znaku archeologii też nie najwyższych lotów. Jest zatopiony statek z ukrytymi skarbami, a przede wszystkim egipska mumia i klątwa. Ludzie giną. Właściwie zanim jeszcze zaczną myśleć już ściągają na siebie śmierć. Dochodzenie prowadzone w tej sprawie przez Kat i Will'ego ma przede wszystkim odkryć, czy chodzi w tych zdarzeniach o logiczne, naukowe wyjaśnienie popełnionych zbrodni na badających historię zatonięcia statku z 1898 roku, czy też winne są siły nadprzyrodzone.
Odniosłam wrażenie, że motywy typowo historyczne są napisane jako zbiór informacji, rzucony to tu to tam, żeby dodać powagi całej akcji, jednak wszystko opisane jest pobieżnie.
Nawet wątek romansowy pary agentów jest beznamiętny. Po przeczytaniu kilku powieści tej autorki zaczyna się dostrzegać tworzenie schematycznych wizerunków przedstawianych pos...