"Kiedy znikają ślady" to kontynuacja debiutanckiej powieści Eliny Backman "Kiedy umiera król", która przypadła mi do gustu więc z ciekawością sięgnęłam po nową książkę autorki. Myślę, że mogę Wam zaraz zdradzić, iż jest to pozycja dla wszystkich tych, którzy nad brawurową, pełną pościgów i zwrotów akcję, przedkładają niespieszny, klimatyczny rytm, podkreślający czasem pewną wręcz mozolność czynności dochodzeniowych.
Mamy tu raczej swobodny realizm niż szaleńczy bieg, ogromnym walorem tej powieści jest osadzenie akcji w bezpośredniej bliskości z piękną, acz surową skandynawską naturą. Plastyczne opisy przyrody wkradają się w tok śledztwa, środowisko wplata się w fazy życia i codzienność mieszkańców Lammassaari.
Podczas wakacji trzech studentów kręci film dokumentalny o pustelniku mieszkającym na wspomnianej wyżej wyspie. Nieoczekiwanie znika pierwszy z nich, potem kolejny… Jeden z młodych mężczyzn zostaje znaleziony martwy w pobliskim rezerwacie przyrody.
Komisarz Jan Leino, próbuje połączyć ze sobą porozrzucane wątki śledztwa,które początkowo nie za bardzo chcą ułożyć się w całość.
Nie próżnuje również Saana Havas, która postanawia nagrać podcast o tematyce true crime, aby pomóc w poszukiwaniach młodszego brata kolegi z pracy. Dziewczyna podejmuje własne dochodzenie, a to sprowadzi na nią wkrótce niebezpieczne groźby.
Backman ciekawie wkomponu...