Tę książkę przyniosłam z biblioteki . Wzięłam ją niejako na chybił trafił , gdzieś tam bowiem z tyłu głowy jakieś dzwoneczki dzwoniły , że już kiedyś Kellermana czytałam i że bardzo mnie poruszył . Moja pamięć zareagowała więc na nazwisko pisarza . Nawet nie wiedziałam że jest to pierwsza część cyklu z emerytowanym psychologiem dziecięcym o nazwisku Alex Delaware w roli głównej . Swoją drogą emerytura w wieku 33 lat . Fiu fiu , to lepiej niż nasze rodzime służby mundurowe mają . Ale to taka dygresja , wracając do książki . Otóż tenże Alex zostaje poproszony przez policjanta Milo Sturgisa o pomoc , która ma polegać na porozmawianiu z sześcioletnią Melody Quinn która może być jedynym światkiem w sprawie okropnego podwójnego morderstwa . Dziewczynka jednak zachowuje się dziwnie , a na pewno nie jak szczęśliwa normalna dziewczynka w wieku sześciu lat . Nasz doktorek emeryt wchodzi coraz dalej i głębiej w sprawę , ale każde odkrycie i każda odpowiedź rodzi nowe pytania i nowe tajemnice . Mnożą się postacie i niestety zwłoki też , a cała sprawa ma drugie , a może i trzecie i czwarte dno . Moja smutna refleksja ? : Władza i kasa , a także pozycja w społeczeństwie dają nieograniczone możliwości , szkoda tylko że również w czynieniu obrzydliwego zła , zwłaszcza wobec tych najmniejszych i najsłabszych . Polecam .