Za każdym razem, gdy czytam reportaż, w którym są opisane konflikty zbrojne, nie mogę wyjść z podziwu dla Autora, który zdecydował się narazić własne życie po to, abyśmy my – czytelnicy – mogli w zaciszu własnego domu przeczytać o tych strasznych wydarzeniach (no dobrze, może niekoniecznie dla nas, ale fakt narażenia życia jest bezdyskusyjny). Był czas, że Ryszard Kapuściński był jedynym korespondentem zagranicznym w ogarniętej wojną Angoli.
Całość jest podzielona na cztery części. Pierwsza poświęcona jest ewakuacji Portugalczyków (Angola była niegdyś kolonią portugalską) z Luandy. Kapuściński w swoim stylu przedstawia stopniowe wyludnianie stolicy – nie brak tu ironii, a także trafnych wniosków i porównań.
Druga część jest zapisem z podróży na front. Jak dla mnie najmniej wciągająca. A trzecia – pokazuje kulminacyjne momenty konfliktu. Czwarta zaś – stanowi zapis dziejów tego kraju, a także opis współczesności. Część ta jest bardzo ciekawa, ponieważ przybliża czytelnikowi sytuację ludności angolskiej, Autor zahacza też o czasy kolonialne, o wyzysk Afryki.
Jak dla mnie bardzo ciekawy był też wstęp – napisany przez Mirosława Ikonowicza, a także tekst Salmana Rushdiego poświęcony Kapuścińskiemu.
Z każdą kolejną przeczytaną książką Ryszarda Kapuścińskiego czuję coraz większą chęć na więcej. Jako wyzwanie na 2020 roku postanowiłam przeczytać wszystkie książki Autora, które są dostępne w sprzedaży czy bibliotece.