Laurel mieszka nieopodal Riverbend, a jej kariera w branży ogrodniczej rozwija się w sposób fenomenalny, bowiem kobieta czeka na awans. Wydawać, by się mogło, że swoje stare życie zostawiła za sobą, a małżeństwo, które się rozpadło nie zaprząta jej myśli. Jest to niezwykle lojalna osoba, potrafi kochać całym sercem – choć nie zawsze umie to okazać, stanowi też doskonałą przyjaciółkę. Ma niezwykłe podejście do dzieci, jednak po rozwodzie nie jest w stanie ułożyć sobie życia prywatnego. Nigdy nie miała w planie powrotu do miasteczka, które rozbiło jej życie w proch – jednak los szykuje dla niej kolejne wyzwanie.
Gavin po powrocie do Riverbend długo nie mógł się otrząsnąć po odejściu żony. Choć obecnie okazjonalnie randkuje, to większość swojego czasu poświęca pracy – firmie, którą prężnie rozwija wraz ze szwagrem, ale też innym zobowiązaniom, którym podjął się jakiś czas temu. Stara się być nieustannie zajętym, by niepotrzebnie nie roztrząsać przeszłości. Lecz jedno wydarzenie sprawi, że dość szybko przewartościowuje swoje priorytety.
„Jabłoniowe wzgórze” to w mojej ocenie najlepsza książka Denise Hunter, a przeczytałam ich już całkiem sporo. Choć przeważa w niej tematyka dość smutna, bowiem ta dotycząca żałoby, to jednak nawet w tak trudnym wątku głównym, Autorce udaje się przekazać czytelnikom wiele nadziei. Na lepsze jutro, na dobre zdarzenia w życiu, na odmienioną kartę od losu – nawet jeśli nie wydarzy się to od razu. I właśnie...