Lubię kiedy akcja książki dzieje się w miejscu dobrze mi znanym. Mogę wtedy jeszcze dogłębniej wejść w całą historię. Choć tutaj nie było dużo szczegółów dotyczących konkretnych ulic, przestrzeni, czy obiektów, sam fakt, że akcja toczy się w moim rodzinnym mieście Wrocławiu i okolicach sprawiła, że z jeszcze większą przyjemnością sięgnęłam po tę pozycję.
Jeśli nie czytaliście pierwszej części o perypetiach Kai Danielewicz „Likwidacja” i tak śmiało możecie podążać tropem mordercy w tej książce. Kryminał to niewątpliwie jeden z moich ulubionych gatunków. To właśnie rozwiązywanie zagadek sprawia mi największą frajdę, a ta tutaj ukryta była bardzo intrygująca. Czy Kat z Wrocławia powraca po latach i znowu morduje?
Zdecydowania większy fragment całej historii dotyczył samej sprawy, odkrywania poszlak, próby złapania zwyrodnialca, działań inspektora Beniamina Merle, który za wszelką cenę chce dojść do prawdy, aby przejść na zasłużoną emeryturę. Żałuję, że tylko w niewielkim stopniu autorka poświęciła tutaj miejsce Kai Danielewicz, choć niewątpliwie jest to postać była kluczowa. To bardzo silna, momentami przerażająca i dążąca do wyznaczonego sobie celu kobieta, nie zważająca na konsekwencje swoich czynów. Roztaczająca wokół siebie powiem strachu. Szczerze powiedziawszy nie chciałabym jej zaleźć za skórę.
Akcja ze strony na stronę nabiera tempa, więc kartkujesz książkę coraz szybciej, żeby dowiedzieć jaki jest finał,...