“Grzebielec” Fredrika P. Wintera to thriller, którego akcja zawiązuje się spokojnie, ale równocześnie nawiązuje do motywów znanych z filmów grozy, przez co od początku niepokój budowany jest w oparciu o wątpliwość czy coś jest realnym zagrożeniem czy raczej wytworem wyobraźni. Sam autor jest prawnikiem za dnia, pisarzem w nocy, który, co zaskakujące, sporą część fabuły osadza w środowisku wydawniczym. Cała historia prowadzona jest naprzemiennie przez redaktorkę wydawnictwa i policjantkę zajmującą się sprawą morderstw popełnianych przez nieznanego sprawcy raz do roku. Zawsze jest to 6 listopada, zawsze ofiara znika, a po mordercy nie a śladu poza grudkami ziemi pozostawionymi na miejscu zbrodni… Śledztwo trwa już kilka lat, ale teraz sprawa robi się bardziej medialna - wydawnictwo szykuje się do wydania książki, fikcji literackiej, ale jednak opartej na postaci tego właśnie mordercy… Poprzez ten wątek autor zadaje ciekawe pytania o moralność wydawców, o to, czy zbrodnia to faktycznie dobry przedmiot do promocji. Sama kreacja redaktorki, której życie nie tylko zawodowe, ale i prywatne poznajemy bardzo dokładnie, jest naprawdę dopracowana, budzi w czytelniku wątpliwości natury wszelakiej. Przede wszystkim czy jest to bohaterka, której możemy ufać? Intryga prowadzona jest spokojnie, oparta jest na znanych motywach, ale połączonych zgrabnie w całość, co daje dobry, przyjemny w lekturze, relaksujący thriller.