Borders, boundaries, limits – podpowiada poeta anglojęzycznej publice literackiej na swojej stronie internetowej, w jaki sposób rozumieć można tytuł jego trzeciej książki poetyckiej wydanej w języku polskim. Jest to podpowiedź o tyle cenna, o ile na pierwszy rzut oka nie sposób znaleźć innego klucza do wierszy z Granic, niż turystyczny, a może nawet logistyczny. Mimo lakonicznego stylu, to jednak nie widokówki proponuje autor Dwóch tysięcy słów, dryfując poza centrami, a raczej kolekcję nieoczywistych, szybkich kadrów wykonanych za pomocą o tyle modnych, co nostalgicznych technik – lomo, pentax, przeterminowane filmy itp. Myślenie dość ciepłą materią rozmyślnie zostaje użyte poetycko do śledzenia i prowokowania przygodnych wrażeń, intymnych (ale czy na pewno osobistych?) notatek. I jeśli oko pełni w tych zmysłowych wypadach po nowym terenie czy też starych śmieciach rolę nadrzędną, uszom, ustom i umysłowi pozostawia miejsce na komentarz, ripostę, dowcip – na skraju, na granicy, w obliczu ograniczeń.