Przeczytane
Lektury m. M.
przeczytane 2015
Lubię przeznaczać książki na różne okazje. Tę przypisałam „na deszczowy weekend”. Niestety, weekend przeciągnął się znacznie: bardzo znużyła mnie Danielle i jej „Gra o władzę”. Książka dotyka tematu reguł gry w świecie wielkiego biznesu, które inne są dla kobiet, inne dla mężczyzn. Mogłoby być interesująco, a jest płytko, schematycznie i przewidywalnie.
Ona bizneswoman, wysokiego szczebla. Przedstawiana przez autorkę jako piękna, mądra, szlachetna, bogata, pracowita, oddająca każdą wolną chwilę dorosłym dzieciom, mająca z nimi doskonały kontakt itp., itd… „Była wysoka i szczupła, w dobrej formie fizycznej…”. Po kilkunastu godzinach pracy w biurze, po jeździe do i z pracy samochodem, po częstej pracy w domu do późnych godzin tak, że „zasypiała w ubraniu w łóżku z dokumentami”?
Autorka uzasadniając doskonałość bohaterki w roli matki oraz dobry kontakt matki i córki wprowadza scenę, podczas której córka, studentka drugiego roku, dzwoni do matki do pracy, bo chce za kilka dni pożyczyć od niej jej nową spódnicę (której rodzicielka jeszcze nie miała na sobie), i mimo, że matka kilkakrotnie tłumaczy niezręczność sytuacji (szykuje się właśnie do bardzo ważnego spotkania) i prosi, by porozmawiały wieczorem, córka obraża się. A autorka tłumaczy to, jako ciepłe relacje matki i córki: „Alyssa często do niej dzwoniła, czego dowodził dzisiejszy poranek”.
I on. Reporter z dorobkiem, stosujący tylko prawe reguły gry, niezwykle przystojny, niezwykle inteligentny, pracowi...