Przeczytane
PRZENIESIONE
Posiadam
2017
Zakończenie tetralogii (piąty, niewydany w Polsce tom jest, jak się wydaje, osobnym elementem cyklu) niestety jest rozczarowujące. Owszem, książka posiada wszystkie te zalety, o których pisałem przy okazji poprzednich tomów: solidnie skonstruowaną, sensowną i nieskomplikowaną fabułę, spokojną narrację bez autorskich wpadek, precyzyjnie scharakteryzowane i kompletne postaci głównych bohaterów, wielość intryg politycznych i magicznych, naturalny i silnie zrośnięty ze światem system naturalnej nieomalże magii. Niestety, równocześnie zakończeniu brakuje jakiegokolwiek dramatyzmu. Finałowa konfrontacja z nie do końca wiadomo jakimi, złymi siłami nie dość, że jest dokładną kalką zakończenia pierwszego tomu cyklu, to tak naprawdę niczego nie objaśnia. Napięcie, budowane w fabule nie znajduje tu żadnego rozładowania i w pierwszej chwili nie byłem w stanie uwierzyć, że to wszystko. To mniej więcej ten sam efekt, jaki pojawiłby się, gdy, kaszlnąwszy w kinie, przekonałbym się, że rozpoczynająca się właśnie bitwa na polach Pelennoru już się skończyła. Nie wiem czy to celowy zabieg autorki, bo trudno mi sobie wyobrazić, jaki mógłby być jego cel, poza rozczarowaniem czytelników.
Nie da się też ukryć, że autora po macoszemu potraktowała wszystkich bohaterów oprócz dwóch najważniejszych, Tristena i Cefwyna. Tylko oni doczekali się jakiegoś domknięcia swoich przygód (to określenie nie bardzo pasuje do ich losów, ale chyba jest lepsze niż "perypetie"). Liczne, potencjalnie dramatyczn...