Kiedy zaczynałam tą książkę, wzięłam ją w ciemno. Wiedziałam, że jest to książka sprzed kilku lat, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Jednak przeszkadzała mi jedna rzecz - w mojej głowie mialam już przebłyski tej historii i to jest dla mnie nauczka, by najpierw czytać, potem oglądać ekranizacje powieści. Szczególnie takiej, która może mnie zainteresować.
Jednak pomimo tych "przebłysków" książkę czytało mi się bardzo dobrze. To zdecydowanie mój klimat.
Historia zaczyna się w szkole, która jest bardzo podobna do poprawczaka - plus, bo nigdy nie czytałam takiego wątku. Minus - nie dowiedziałam się za co konkretnie Loue (główna bohaterka) tam ląduje. Od pierwszych stron widać, że nie jest kryminalistką - spokojna, inteligentna dziewczyna, która w jednej chwili traci wszystko.
No ale chwila... Gdzie jest ta cała fantastyka??? Spodziewałam się, że tak będzie, ale... W książce zostały zasiane ogromne ziarna niepewności, które polecam wam zobaczyć i odkryć ich historię.
Natomiast fabuła to było jakieś cudo. Nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam "Upadłych"! To był niesamowity rollercoaster po tej romantycznej powieści.
Polecam wam ogromnie z całego serducha!!! Tylko proszę - zanim obejrzyjcie film (który jest gorszy niż książka) przeczytajcie książkę! Ja zapisuję i zakreślam sobie to zdanie w zeszycie. Bardzo dużymi literami...