Kiedy sięgałam po '' Dybuka '' miałam pewne oczekiwania , zwłaszcza po przeczytaniu opisu z tyłu książki . Okazało się że , jak napisała już wcześniej czytelniczka chili , dybuka w '' Dybuku '' było niewiele . Na dodatek w książce zastosowano totalny miszmasz . Zauważam ostatnio taką manierę u niektórych pisarzy , którzy sądzą że jak wymieszają style , narrację i bohaterów z różnych epok , to już stworzą dzieło niepowtarzalne . To jednak nie jest takie proste i nie każdemu pisarzowi się udaje . Markowi Świerczkowi jednak się udało . To co autor serwuje nam w tej lekturze naprawdę broni się doskonale . Oto mamy kapitana Sosnowskiego który wraz z dość przyznam osobliwą i przypadkową grupą ludzi , ściga tytułowego dybuka , niejako przy okazji spotykając coraz to '' ciekawsze '' indywidua . To co widzi i przeżywa wywraca jego zdawałoby się ogarnięty świat do góry nogami . Postacie i opisy zdarzeń są bardzo plastycznie realistyczne . Natłok gatunków też absolutnie nie razi , a wręcz odwrotnie zmusza do podziwiania składności i porządku w opisywanych zdarzeniach . Nawet mnemotechniki gdzieś tam w treści się zaplątały :) . To że dybuka w '' Dybuku '' ilość znikoma to już wspomniałam , ale mnie intryguje po przeczytaniu tej pozycji inne pytanie , mianowicie...ile w człowieku jest Człowieka . Polecam serdecznie.