Po książki dla młodzieży nie sięgam zbyt często. Po prostu nie odnajduję się w świecie dorastających nastolatków. Zdecydowanie można tutaj spokojnie wstawić przysłowie: zapomniał wół jak cielęciem był. Jak widać, jednak zdecydowałam się na książkę z tego gatunku. W tym przypadku zadecydował o tym opis.
Zola Henderson i jej ciotka Camilla od siedmiu lat uciekają, zmieniając miejsce zamieszkania, wygląd i dane osobowe. W końcu zmęczone ucieczką, postanawiają na dłuższą chwilę osiedlić się w Jonesport. Niestety Zola zaczyna się w tym miejscu czuć niemalże jak w domu i krok po kroku odsłania swoją przeszłość, co może się dla niej źle skończyć.
Pani Karolina napisała bardzo fajną historię. Dałam się jej absolutnie porwać. Podobał mi się motyw z ucieczką i ta niepewność związana z tym, przed kim uciekają dziewczyny. Pierwsze dni w nowej szkole, próba aklimatyzacji, zawieranie nowych przyjaźni, nowa miłość - to było tak naturalnie napisane, że czułam, jakby mnie to dotyczyło. Już nie mogę doczekać się drugiej części, tym bardziej, że zakończenie tej, wywołało u mnie rzadko ostatnio spotykane wzruszenie.
,,- Wierzysz w przeznaczenie? - pytam nagle, a z oczu płyną mi łzy, nie jestem w stanie ich zatrzymać.
- Wierzę - mówi zgodnie z prawdą.
- Ja również - staram się uśmiechnąć - a my zawsze byliśmy przeznaczeni do pożegnania''. Ode mnie 8/10.