Bez płaszcza wyglądała o wiele lepiej. Miała małe, sterczące piersi, cienką talię i słabo zarysowane wąskie biodra...
- Nie garb się! Trzymaj się prosto! O tak! - Maria wygięła jej ramiona do tyłu. - Tak. Jeszcze raz podejdź do drzwi i wróć! I nie miej takiej przerażonej miny.
- Myśli pani, że się nadam? - odważyła się spojrzeć w twarz gospodyni.
— Jeszcze nie podjęłam decyzji... A czy ty wiesz, co to za praca? — nie spuszczała z niej wzrok
— Kasia mówiła.
— Kasia mówiła.
- I co?
— Jeżeli się nadam, to ja bardzo chętnie.
- Lepiej się zastanów, ja nikogo nie namawiam. Jeżeli ci się nie spodoba, będziesz mogła w każdej chwili odejść. Ale stawiam jeden warunek i ten musi być bezwzględnie spełniony... O swojej pracy ani pary z ust, nigdy nikomu, choćby cię obdzierano ze skóry. Pamiętaj!
— Maria wymierzyła w nią wskazujący palec.
- Ależ, oczywiście, to się rozumie — Agata złożyła na piersiach zaniedbane dłonie i patrzyła na nią z pokorą.
— Będziesz musiała solidnie popracować nad swoim image— w dalszym ciągu przyglądała się jej smukłym nogom i kształtnym stopom wciśniętym w rozchlapane sandałki z czerwonej imitowanej skóry. - Rozumiesz? — Przestraszona Agata przełknęła nerwowo ślinę, wstydząc się, że nie zna tego obcego słowa.
Maria uśmiechnęła się przepraszająco jak do dziecka, które niechcący postawiła w kłopotliwej sytuacji.
— Będziesz musiała zmienić swój wygląd, twarz i w ogóle stworzyć siebie od nowa. Ja ci pomogę. W tej chwili wyglądasz na cierpiętnicę, a to najgorsze. Nikt nie lubi biednych i nieszczęśliwych. Pamiętaj o tym... Uśmiechnij się, no już lepiej! Nie uciekaj spojrzeniem w bok! I słuchaj uważnie, co się do ciebie mówi! Patrz prosto w oczy — Agata pokonując nieśmiałość uśmiechnęła się szerzej ustami w kształcie serduszka.