Niegdyś jako czternastolatek pędziłem z comiesięcznym kieszonkowym do dworcowego stoiska z prasą i kupowałem jedną z upatrzonych wcześniej książek Guya N. Smitha. Czułem wówczas ogromną dumę z samego jej posiadania, a wracając mógłbym nieść ją nad głową i obwieszczać wszystkim, oto mam, oto nadchodzi. To było coś - wydawnictwo Phantom Press, przerażające okładki i treść wypełniona masakrą oraz seksem. Tak powstawał mój osobisty ołtarzyk, tak zaczynała się moja przygoda z horrorem.
Dzisiaj, po prawie trzydziestu latach od tych pamiętnych chwil, twórczość Guya N. Smitha co jakiś czas powraca do mnie w kolejnych odsłonach prezentowanych przez nowe wydawnictwa. Tym razem Dom Horroru skompletował zbiór jedenastu krótkich opowiadań wybranych z kilku wcześniejszych antologii autora, których wspólny tytuł zaciągnięty został od jednego z nich.
"Dom mordu" to opowiadania o wyjątkowym rozstrzale tematycznym, które mimo iż nie należą do najstraszniejszych to jednak pokazują szeroki wachlarz obszarów, po których z lekkością porusza się autor. Znajdziemy tu nawiedzone domy, miejsca jak i przedmioty emanujące złem i bezwzględnością w swym działaniu. Czytelnik staje się świadkiem diabelskich oraz druidycznych rytuałów by za chwilę przejść obok kroczących zombie i dotrzeć do krainy opanowanej przez złowrogie zwierzęta. Istny kocioł grozy.
Moim numerem jeden jest opowiadanie "Kat", które nie zawiera wyżej wymienionych elementów i w swojej konstrukcji jest bardzi...