Życie Libby niedawno się posypało. Po bardzo trudnych zdarzeniach, pobycie w szpitalu, diagnozie, jaką otrzymała, ma zacząć wszystko od nowa. Wraz z mamą i siostrą wyruszają do miejsca dzieciństwa ich mamy, do domu, który był tematem tabu. Dziewczyna dziwnie się czuje w tym miejscu, jednak obiecała, że się postara i naprawdę stara się odnaleźć tu spokój. Nic nie jest jednak takie proste, zaczynają się dziać dość dziwne rzeczy, a Libby zaczyna „grzebać” w przeszłości i odkrywać tajemnice domu, jednak nie tylko. Dowiaduje się między innymi, że w posiadłości dawno temu odbywały się seanse spirytystyczne. Jakie tajemnice jeszcze skrywa dom? Co takiego odkryje Libby? Jakie znajomości nawiąże? Co jeszcze się stanie?
Czasem się zdarza, że jedną książkę czytam zarówno ja, jak i moja 17-letnia córka i to jest właśnie jednak z nich. Obie po skończeniu stwierdziłyśmy to samo, a mianowicie, że była to świetna pozycja.
Akcja sprawnie poprowadzona, z momentami, które potrafiły zaskoczyć. Czytało się ją dość szybko, a podczas czytania towarzyszyły emocje. Były momenty, w których włoski stawały na rękach i wcale nie przesadzam, ale również inne, wywołujące dużo łagodniejsze emocje. Książka była wciągająca i dość ciężko było się od niej oderwać (dla mnie była to pozycja na jeden wieczór, Amelka przeczytała ją w trzy, ale ona musi iść wcześniej spać ze względu na szkołę).
Bohaterowie zdecydowanie ciekawi, dość dobrze wykreowani. Zarówno ja, jak i Amelka zgodnie twierdzimy, że warto poznać ich blisko.
„Dom Masek” to książka, którą polecam zarówno ja, jak i moja 17-letnia córka.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA