Książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć dla części czytelników może jawić się jako dosyć kontrowersyjna, ponieważ opowiada m.in. o odchodzeniu z tego świata na własnych warunkach…
Wszystko to jednak osadzone zostało w bogatej fabule. Na kartach poznajemy małżeństwo Evelyn i Josepha, którzy spędzili ze sobą wiele lat, mają troje wspaniałych dorosłych już dzieci, a sami są już w podeszłym wieku. Dodatkowo okazuje się, iż Evelyn cierpi na chorobę Parkinsona, która błyskawicznie postępuje… Kobieta nie chce stać się ciężarem, przyczyną bólu oraz zmartwień dla swojej rodziny, dlatego wraz z mężem postanawiają dać sobie i dzieciom ostatni wspólny rok, a potem odejść jednocześnie, ponieważ nie potrafią bez siebie żyć.
Opowieść ta jest bardzo wielowątkowa, przybliża nam życie pary na przestrzeni lat – od dzieciństwa, (zawsze mieszkali po sąsiedzku) i niełatwej młodości – nierozerwalnie wiążącej się ze stratą, jaka jeszcze bardziej ich połączyła – poprzez rodzące się stopniowo uczucie, małżeństwo i rodzicielstwo, aż po czasy współczesne.
Ich wspólne życie rodzinne było bogate w miłość, wsparcie i zaufanie, lecz jednocześnie nie brakowało w nim nieobcych nikomu wzlotów i upadków, które również odcisnęły na nich swoje piętno.
Oprócz historii dotyczącej bezpośrednio dwojga głównych bohaterów poznajemy także losy każdego z ich dzieci, które rzecz jasna mają własny, niemały bagaż doświadczeń. Śledzimy zatem ich życ...