"Pan Bóg był z drzewa. Matka zdjęła Go znad swojego łóżka i niosła do mnie przez pas słoneczny padający na izbę wprost z południa. Płacz i śmiech towarzyszyły przyjściu Pana Boga w moje ręce- kazano mi uklęknąć w pościeli i całować przebite stopy. Cud się stał, a ja byłem tego cudu widomym świadectwem. Tego roku dzieci marły na dyfteryt jak w czas zarazy."