"Potem Ewa-Lotta opowiedziała o nocnej wyprawie na dach domu Grena. Biedny piekarz, gdy to usłyszał, z troska pokręcił głową. A ludzie myślą, że córki są spokojniejsze! - Skąd wiedziałaś, że to spodnie mordercy? - dopytywał się komisarz? - Tego nie wiedziałam - odparła Ewa-Lotta. - Gdybym to wiedziała, tobym weszła do środka i go zaaresztowała. - No, ale przecież powiedziałaś... - zirytował się komisarz. - Nie, to wykalkulowałam później - wyjaśniła Ewa-Lotta. - Bo to była para ciemnozielonych gabardynowych spodni identyczna jak te, które spotkałam na ścieżce. - To może być przypadek - stwierdził komisarz. - Nie wolno wyciągać pochopnych wniosków. - Ja nie wyciągam pochopnych wniosków - zapewniła go Ewa-Lotta. - Słyszałam, jak kłócił się o rewersy, i ten w spodniach powiedział: "Spotkajmy się w środę, tam gdzie zwykle! Weź ze sobą wszystkie moje rewersy!'. A ile par gabardynowych spodni Gren mógł spotkać w jedną mizerną noc?" (fragment)