Plemię Osagów zostało przesiedlone do rezerwatu, porzucone na kamiennych terenach i ograniczone przez prawo. Ich dzieci musiały uczyć się w surowych szkołach z internatem, a prasa nie przestawała rozprawiać nad ich dzikością. Nawet bogactwo, którego doczekali, gdy odkryto złoża ropy na ich terenach, nie zmieniło nic na lepsze. Może wiedli dostatnie życie w otoczeniu pięknych pomieszczeń i równie pięknych przedmiotów, ale wciąż byli jedynie „najbogatszymi Indianami Ameryki“. Prawo było przeciwko nim. Majątkiem zarządzali biali opiekunowie, a skorumpowany organy ścigania za nic miały kolejne morderstwa.
Właśnie tym morderstwom przyjrzał się David Grann. Stworzył wnikliwy reportaż o pierwszych głośnych procesach na rzecz rdzennej ludności oraz o początkach FBI. Prześledził zapisy spraw, notatki z śledztw, artykuły prasowe oraz wypowiedzi mieszkańców, a to, co ukazała jego praca przeraża. Rasizm i dyskryminacja osób rdzennych doprowadziła do ogromu morderstw, ogromu krzywdy, a to tylko po to, by zyskać dobra materialne. Swoją biernością prawo Stanów na to zezwalało, a społeczeństwo białych tkwiło w zmowie milczenia. Korupcja miała się znakomicie, a wiele rodzin do dzisiaj nie doczekało się sprawiedliwości.
Jeśli pisać o zbrodniach, jeśli pisać o historii USA, to właśnie tak. „Czas krwawego księżyca“ to przykład reportażu na najwyższym poziomie. Autor nie próbuje wzbudzać sensacji (robi to sam temat, nie jego narracja, choć ostatnia strona gra na emocjach), ...