Przyznam, że zanim jeszcze zaczęłam czytać ,,Czas krwawego księżyca" miałam moment zwątpienia. Dopiero co skończyłam czytać Oppenheimera, wcześniej też czytałam dwa dosyć mocne reportaże i wydawało mi się, że to może być zły czas na kolejną książkę non-fiction. Jednak gdy tylko otworzyłam i zaczęłam, wiedziałam, że się nie oderwę i tylko zobowiązania sprawiły, że nie przeczytałam jej w jeden dzień.
,,Czas krwawego księżyca" to mocna, dosadna literatura faktu oparta na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się zaledwie 100 lat temu na terytorium Oklahomy. To tak odkryto złoża ropy a właścicielami tych terenów byli Indianie z plemienia Osagów. Ten fakt sprawił, że w przeciągu zaledwie kilku lat zaskakująco wielu członków plemienia straciło życie w okolicznościach, które delikatnie mówiąc, były zastanawiające. Bardzo długo te zbrodnie były tuszowane, bagatelizowane, ukrywane i dopiero w II połowie lat 20-tych raczkujące Biuro Śledcze, które później zostało przemianowane na FBI, pochyliło się nad nimi i zaczęło wyciągać na wierzch przerażającą prawdę oraz tajemnice, skrzętnie skrywane przez wiele osób.
,,Czas krwawego księżyca" jest książką non-fiction, bogatą w detale, szczegółową ale równocześnie napisaną niczym najlepszy, pełnokrwisty thriller. Od pierwszego zdania przykuwa uwagę, elektryzuje i powala. To bardzo autentyczna opowieść o zbrodni, chciwości, okrucieństwie, wyrachowaniu i rasizmie. Bezpośrednio i wręcz brutalnie i bez owijania w bawełnie przywołuje jeden z najmroczniejszych epizodów w historii Stanów Zjednoczonych. Chciwość, pragnienie władzy i chęć zagarnięcia roponośnych terenów staje się motorem bo najbardziej okrutnych działań. Osagowie są mordowani by ograbić ich z ich własności, traktowani są ja gorszy gatunek ludzi, odmawia im się praw oraz poczucia bezpieczeństwa. Są jak zaszczuta zwierzyna, otaczana przez drapieżniki.
Ale to także pretekst by pokazać początki jednej z najbardziej znanych instytucji śledczych na świecie czyli FBI. Potworne zbrodnie są narzędziem by udowodnić swoje racje oraz podwaliną, na której oprze się legenda założycielska FBI. To historia ludzkich ambicji, manipulacji i metod, które miały doprowadzić do celu chociaż nie zawsze zgadzały się z literą prawa.
Nie mogłam się oderwać od lektury. Byłam zszokowana, porażana, przepełniona zgrozą i niedowierzaniem. Jednak cały czas wracało do mnie porównanie z reportażem, który czytałam rok temu czyli ,,Siedem opadłych piór" - historii współczesnego rasizmu w Kanadzie. Skoro nadal dzieją się takie historie, nadal rasizm w stosunku do pierwszych narodów jest wszechobecny więc gdy dodamy pieniądze, ropę i władzę efekt może być tylko przerażająco spotęgowany. Ale nawet ta wiedza nie przygotuje na bezczelność, arogancję i wyrachowanie oraz właściwe popełnianie zbrodni na oczach innych. Terror w osadzie Osadów był jawny i wszechobecny a zmowa milczenia zapewniała mu bezkarność i zachęcała do większej zuchwałości. Myślę, że cokolwiek napiszę, moje słowa są zbyt delikatne, jednak David Grann zrobił to idealnie. Stworzył żywą opowieść, która boli. Jest pełna zwrotów akcji ale to boli, bo to się wydarzyło. To była rzeczywistość, która pociągnęła za sobą zbyt wiele ofiar a obecnie jest zupełnie zapomniana. Naprawdę polecam, bo tej książki nie da się szybko zapomnieć.