Wieki temu nie czytałam żadnej powieści fantasy, ale kiedy zobaczyłam wznowienie Cyrku nocy, którego akcja toczy się w XIX wieku stwierdziłam, a czemu nie?
Uznawana do niedawna za powieść biały kruk, trudno dostępna, kosmicznie kosztowna, okrzyknięta nagrodami - czy faktycznie warta swej ceny?
Nie zamierzam trzymać w niepewności, nie była to książka, którą chwyciła mnie za serce. Świat przedstawiony nakreślono pospiesznie, nie do końca przemyślana i zrozumiana była dla mnie magia, która władają postacie.
Sama fabuła ukazywania miała pojedynek dwóch najpotężniejszych czarodziejów, którzy niespodziewanie uderzają w miłosne tony. Nie odnajdziemy tu opowieści o ponadczasowej miłości z prostego względu - na łopatki położono charakterystykę postaci. Majac do dyspozycji takie pole manewru, autorka mogła stworzyć indywidualności, postawić na różnorodność, która gdzieś po drodze ulotnila się, niczym tani zapach. Wątek miłosny potraktowany po macoszemu nie zachęca do kibicowania tu komukolwiek. A już tym bardziej bohaterom papierowym, którzy pojawiają się tylko z nazwy.
Brakuje też chronologii, a główny wątek przygnieciony został przez multum tych pobocznych. Czytałam i momentami zastanawiałam się o kim i o czym czytam, brakuje spójności, przejrzystości. Niestety, tego wszystkiego w moim odczuciu należy oczekiwać po Cyrku nocy.
Plastyczne opisy i oniryczny klimat - to jedyne walory tej książki. Cyrk pojawia się znikąd, niespodziewanie i tylko wieczoro...