Historie mają moc. Przynajmniej dopóki się w nie wierzy.
Szara Zasłona oddziela dwa światy. Żywych i umarłych. Świat zmarłych to miejsce pełne bólu i cierpienia… Pełne niespokojnych dusz uwięzionych w swojej własnej nieszczęśliwej bajce.
Jest też świat żywych, a w nim ona. Żywa, a jednak martwa. Z darem, który pozwala jej dostrzegać to, co nigdy nie powinno zostać dostrzeżone.
Dwunastoletnia Cassidy Blake od incydentu, w którym nieomal utonęła, widzi duchy, z jednym – Jacobem – nawet się zaprzyjaźniła. Cassidy stara się jednak nie ingerować zbyt mocno w to, co dostrzega w tym drugim świecie – za Zasłoną.
Niełatwo jej jednak uciec od daru w mieście pełnym duchów – Edynburgu – do którego trafia wraz z rodzicami.
W mieście pełnym tajemniczych przejść, opuszczonych zamków i grobowców, Cassidy stoczy prawdziwą walkę na śmierć i życie.
Porozmawiajmy o historii, która spodobała mi się na tyle, że tuż po skończeniu jej, zamówiłam kolejne tomy. O historii, która mimo że pełna świetnego potencjału, z lekka zawiodła mnie jednym aspektem.
Musicie wiedzieć, że ja i Schwab mamy specyficzną relację. Kocham pomysły autorki i jej głowę pełną wyobraźni, ale nie przepadam za jej stylem, który moim zdaniem jest bardzo prosty i za mało złożony i rozbudowany.
Zanim przejdę do wszystkich „ochów” i „achów”, od razu powiem Wam, że rozczarował mnie w „Mieście duchów” właśnie styl. Serce mi się krajało, gdy czytałam te suche i...