Sarah Moss "Ciche wody", przekład Paulina Surniak,
Zdarzyło się wam przeżyć wakacje, o których nie chcielibyście pamiętać ? Ponure, przytłaczające, których nie jest w stanie uratować ani wybrane miejsce, ani towarzystwo. Takie, podczas których leje deszcz, a ciszę odludnego miejsca wieczorami zakłócają nieznośni urlopowicze. Takie, kiedy na siłę szukacie angażującego was zajęcia. Wreszcie takie, z których chcielibyście wrócić jak najszybciej do domu i natychmiast o nich zapomnieć. Tymi wakacjami był dla mnie właśnie szkocki kemping, miejsce akcji "Cichych wód".
Jeden deszczowy dzień widziany z perspektywy kilkunastu, będących w różnym wieku osób, Sarah Moss przedstawiła w sposób niezwykle plastyczny i obrazowy jako irytujący dla wielu z nich czas. Moment, w którym znaleźli się wbrew własnej woli, wtłoczeni przez panujące okoliczności, którym nie potrafią bądź nie są w stanie się przeciwstawić. Pogłębiane jeszcze przez panującą atmosferę i uporczywy brak pogody.
Mnie ten jednodniowy wakacyjny pobyt na kampingu w towarzystwie przedstawianych przez autorkę, kolejnych bohaterów, niezwykle wymęczył. Spowodował, że miałam ochotę spakować się w połowie, jeszcze przed końcem dnia i uciec stamtąd do bezpiecznego i "mojego" miejsca. Chcąc dowiedzieć się jednak czy na tym kempingu stanie się coś, co połączy bądź podzieli bohaterów, zostałam do końca. Czy wreszcie coś się wydarzyło? Jeśli macie ochotę, sprawdźcie sami.
Nie zniechacejcie się jednak...